Niedługo już pora na ADAC
22 marca 2008
Sample Image
Dźwignie i uchwyty WIRTZ
28 marca 2008
Pokaż wszystkie

Masters of Dirt-najpopularniejsza impreza Europy! cz. II

Sample Image

Sample ImageMASTERS OF DIRT-zapamiętajcie tę nazwę, gdyż za rok właśnie na tej imprezie FMX będziecie. Nie ma sobie równych, a atmosfera jest gorąca nie tylko na arenie, lecz przez całe 24 godziny na dobę, od momentu przyjazdu ekipy do miasta docelowego. Ośmiu zawodników Freestyle Motocrossu, reprezentujących poziom z najwyższej półki, goście specjalni, riderzy BMX i do tego cała gama efektów specjalnych oraz dodatkowych atrakcji… . To się nazywa impreza z jajami!!

Zobacz cz. I artykułu
Galeria

 

Przystanek: Salzburg

Na trzeci przystanek, Masters of Dirt obrało malownicze miasto Salzburg. Tym razem to tu rozpętało się istne szaleństwo w piekielnej temperaturze buchających płomieni i ociekających benzyną lin podwieszonych pod strop hali.

Arena porównywalna wielkością do tej z Linz, nie zawiodła. Tym razem jednak trzeba było zrezygnować z jednego lądowiska, co za tym idzie ruch dla motocykli stał się jednokierunkowy. Brak BMXu, znów maleńka arena, jedno (choć podwójne) mobilne lądowisko i na dokładkę ponownie chory Travis Hart… . Czy brzmi to zachęcająco?-nie bardzo. Jednak i tym razem Masters of Dirt pozytywnie nas zaskoczyło, dostarczając zarówno widzom, jak i samym zawodnikom obłędnych wrażeń. Przystanek w Salzburgu przekroczył nawet oczekiwania organizatorów. Było o niebo lepiej niż w Linz.

Sample ImageTym razem doczekaliśmy się uczestnictwa legendy Stanów Zjednoczonych, Mike'a Masona, który podwyższył rangę zwodów. Zwycięzca Dew Tour oraz medalista słynnych X-Games, sprawił że halą aż wstrząsnęło. Jego tricki są niemal doskonałe, aczkolwiek jak wykazały te zawody są lepsi. O tak, Freestyle rozwija się prężnie i wychowuje coraz to bardziej zaawansowanych riderów.

Mistrzem został pechowiec z Linz, Eigo Sato który teraz wyciągnął swoje najlepsze karty, unikając poważnych upadków. Lazzy Boy Flip i Cordova Flip w wykonaniu Japończyka-trzeba było to zobaczyć. Drugi był Mike'a Mason, który wykonał niesamowite Holygraby. Wyglądał przez chwile jak zawieszony w powietrzu, nie śpieszył się z powrotem na motocykl. Efekt hipnotyzował publiczność. Trzecie miejsce należało do Toma Pages, skaczącego chore Clifhanger Flipy, Holygrab to Onehand Hartattack i potężne Indy Superflipy. Zaraz za nimi uplasował się Alvaro Dal Farra, włoska duma freestylu. To między tą czwórką rozgrywała się główna walka o podium w Salzburgu. Alve mimo, iż nie załapał się na pudło, odbił sobie przy konkursie Whipów, nie dając nikomu ze sobą szans.

Sample ImagePublika najżywiołowiej reagowała oczywiście na ciągi skoków zwane z angielskiego „train”, czyli pociągiem. Najwięcej okrzyków, oklasków i emocji wzbudził Whip Train. Żywszą reakcję wywołał może tylko Tom Pages, ściągający w przypływie gorącej atmosfery koszulkę, którą następnie rzucił w tłum.

Z ciekawostek: Do Salzburga zajrzeli Jimmy Verburgh oraz jeżdżący w jego teamie FMX4Eever Chris Birch, który niedługo wyprowadza się na stałe z Anglii do Belgii, skąd pochodzi team. W czasie przerwy Mike Mason zainteresował się stanowiskiem DJ Mosaken'a i razem miksowali muzę na oczach co ciekawszych fanów. A za kulisami… lepiej nie pisać jakie pomysły przychodziły do głowy Fuel Girls.

Całość oprawiona najrozmaitszymi efektami, ubarwiona w dodatkowe atrakcje wykraczające poza czysty FMX, z pewnością nie pozostała bez echa w trzecim juz z rzędu, austriackim mieście.

Przystanek: Graz

Masters of Dirt dotarło do swojej ostatniej, europejskiej przystani w roku 2008. Olbrzymich rozmiarów bilboard na ścianie Stadhalle zapowiadał niezłe trzęsienie ziemi wieczorem 15-ego marca. Pełna widownia, wypoczęci i gotowi na wszystko zawodnicy i do tego DJ Mosaken, który wiernie towarzyszył M.O.D od początku, nadając świetną muzę cały dzień.

Sample ImageNie było Strong Mana, był za to ponownie Justin Hoyer na swoim snowmobilu. Nikt nie oczekiwał, że wykręci kolosalnego Backflipa na mobilnym lądowisku!! Ten gość jest szalony!! Już w Wiedniu na dircie, jego wyczyn wyglądał oszałamiająco. W Graz, widok obracającego sie w locie, masywnego sprzętu, który miał wylądować na konstrukcji z metalu, dodatkowo budził grozę. Wszyscy wstrzymali oddech. Udało się!! Hoyer cieszy się dużym szacunkiem wśród pozostałych zawodników. Jego zimowy pojazd również skupia ich zainteresowanie. Nie ma to jak nowa „zabawka” rzucona pomiędzy zakręconych na punkcie motoryzacji facetów.

Travis Hart nareszcie zdrowy, oddał swój najlepszy pokaz właśnie w Graz!! Przyłożył się i wywrócił się tylko raz przy Backflip No Hand. Zwarzywszy na jego talent do wywrotek, odniósł absolutny sukces.

Freestyle Motocross show był niezwykle emocjonujący. Publika gwałtownie reagowała w momencie, kiedy zawodnik ściągał z głowy kask, co zaraz podchwycili pozostali i postanowili wykorzystać ten element do lepszego nawiązania kontaktu z publiką. Od tej pory ściąganie kasku stało się pełnym napięcia momentem, któremu towarzyszyła cisza i skupienie wszystkich fanów na widowni, po to by nagle zdjęty i uniesiony energicznie kask wywołał eksplozję braw i okrzyków. Zawodnikom zarówno się to podobało jak i bawiło ich to.

Pecha miał Alvaro Dal Farra, któremu pierwszego dnia motocykl odmawiał posłuszeństwa podczas synchro show Sample Imagew duecie ze swoim włoskim przyjacielem. Pierwszy raz zetknął się z takim problemem. Ze względu na bezpieczeństwo zrezygnował z dalszego udziału w sobotnich zawodach. Należy za to napomknąć, że Massimo Bianconcini jest w coraz lepszej formie i dogania stylem Alvara. Jest to spostrzeżenie przedyskutowane pomiędzy zawodnikami. Ewidentnie Bianco pnie się w górę. Na tych zawodach był kolejno czwarty i piąty.

Niesamowity, absolutnie kosmiczny przejazd zaliczył Eigo Sato, wywołując wstrząsającą lawinę emocji dosłownie u każdego!! Zwykli widzowie, znawcy tematu, czy też pozostali zawodnicy-wszyscy skakali z wrażenia, klaskali, krzyczeli i dopingowali Eigo. Był absolutnie perfekcyjny. W uznaniu i w ramach podziękowania, publika zrobiła specjalnie dla niego „Sato Wave”, czyli falę, która dwukrotnie okrążyła arenę. Tym większe było zdziwienie, że wygrał Tom Pages, który owszem wykonał kawał dobrej roboty, ale nie aż tak piorunującej i elektryzującej tłum jak jego Japoński kolega. Różnica 6 punktów to jednak sporo. Należy uznać zwycięstwo Toma, który tak zaangażował się w swój przejazd, że zupełnie poza konkursem skoczył Clifhanger Backflip'a-ot tak, dla zabawy!! Gorąca krew…

Trzeci był Mike Mason, podbijając serca publiki swoimi przeciągniętymi trickami, co zawsze sprawia wrażenie jakby miał zaraz polecieć obok motocykla i bez obaw wylądować bezpiecznie na dwóch nogach, od razu koło komentatora.

Sample ImageDrugiego dnia Alve ponownie mógł wystartować, dzięki wysiłkom swojego mechanika, któremu udało się naprawić lśniącego KTM'a Farry. Niestety nie poszczęściło mu się i nawet nie przeszedł do finałów, co raczej rzadko zdarza się w przypadku Włocha. Tom Pages potwierdził swoją formę, ponownie zdobywając słynne trofeum Masters of Dirt. Za nim znalazł się Eigo Sato i Mike Mason, sprawiając że w oba dni pierwsze trzy miejsca zajęli ci sami zawodnicy.

Whip Contest należał bezwzględnie do amerykanina Dereka Burlew, który nareszcie mógł wykazać się swoimi umiejętnościami w tym zakresie. Dodatkowe brawa ze względu na fakt, iż nie czuł się najlepiej, a wyglądał jakby miał się za chwilę potknąć.

Sample ImagePo show, za kulisami rozległy się głośne okrzyki zadowolenia. Organizator, z pozycji drabiny podziękował chłopakom za świetne show, ich zaangażowanie i wspaniałą współpracę. Wszyscy byli zadowoleni z efektów. Bezsprzecznie uznano tour za niezwykle udany, po czym przyszła pora na pożegnania. Część natychmiast jechała do Wiednia łapać samoloty do swoich krajów, część po prostu wsiadała w samochody i ruszała w drogę do domu, a kilka osób nie omieszkało wstrzymać się z podróżowaniem do następnego rana.

Masters of Dirt… w pełni zasługuje na miano jednej z tych imprez w roku, na które trzeba się wybrać!!

Podsumowanie:

Sample Image4 przystanki w odstępach kilku dni… dla organizatorów, zawodników oraz dla niektórych mediów oznaczało to cały miesiąc obcowania ze stałą grupą ludzi. Amerykanie, Francuzi i Eigo Sato, którzy do swoich domów mają więcej niż kawał świata, pomiędzy zawodami przeczekiwali albo w Wiedniu na koszt M.O.D, albo gościli ich u siebie Włosi. Wychodzi na to, że całe 4 tygodnie byli ze sobą non stop. W efekcie ekipa zintegrowała się na tyle, że atmosfera jaka panowała za szerzej rozumianymi kulisami, była bardzo luźna i przyjacielska. Alvaro Dal Farra wraz z Massimem Bianconcinim zasłynęli kilkoma okrzykami, jak niezapomniane „troje, troje bordello”!!, gdy zbliżał sie czas after party, bądź też „Ana- ?! Ana- ?! Anacondare!!” na widok organizatora, czy też twardo brzmiącym „bigezol” (big asshole) skierowanym dowcipnie do Travisa Harta. Ten ostatni, był chory na drugim i na trzecim przystanku, a nie doleczywszy się do końca sprawił, że w Graz połowa ekipy jechała na aspirynach i innych cudach, trzymając w jednym reku swoje narzędzia pracy, a w drugim paczkę chusteczek.

20-letni Georgie, organizator całego tego szaleństwa, szedł zawodnikom i współpracującym z nim osobami na rękę. Wszystkim pomagał, wspierał, tłumaczył, gdy coś nie było jasne (nawet w trzech językach). Wykazał się olbrzymią elastycznością i w pełni sprawdził się w swojej roli, którą notabene zna bardzo dobrze od lat. Nie był to bowiem żaden debiut Georgiego. Chłopak ma już za sobą spore doświadczenie w organizacji zawodów FMX i BMX na całym świecie. Stworzył również Masters of Dirt- swoją własną imprezę, na którą lista zawodników pisze się sama, gdyż to oni zabiegają o wzięcie w niej udziału.

Sample ImageM.O.D 2008 niewątpliwie wryło się głęboko w pamięć nie tylko widzom, po których twarzach widać było eksplozję emocji i zadowolenie, ale przede wszystkim ludziom tworzącym owo tournee. Z jednej strony odetchnęli, kiedy ostatnie show dobiegło końca, ale zaraz potem pojawił się smutek, że oto trzeba wracać do swoich domów, zostawić za plecami te cudowne 4 tygodnie i rozstać się z tym fantastycznym klimatem, jaki razem udało się stworzyć. Może i wszyscy byli zmęczeni, ale chyba w gruncie rzeczy wolą to, niż rok czekania na następne Masters of Dirt tour. To nie przesada pisać, że są zasmuceni, ponieważ każdego dnia podkreślają ten fakt między sobą, kiedy do siebie piszą, czy dzwonią.

Tymczasem M.O.D ma jeszcze jedno show w zanadrzu-czerwiec, południowa Afryka. Jednak większość ekipy i zawodników z europejskiego tournee nie wybiera się aż tak daleko. Dlatego do zobaczenia za rok, na kolejnych przystankach niesamowitych, gorących, niosących całe mnóstwo wrażeń zawodach Masters of Dirt, nie może Cię tam zabraknąć!!

Relacja i foto: Zuza, MotoX.com.pl

Partnerzy

facebook youtube