Toyota Terratrek Competition odlicza godziny do startu w Rajdzie Dakar
30 grudnia 2009
Nowy Highspeed jeszcze w tym roku!
30 grudnia 2009
Pokaż wszystkie

Eksportowa perła w „Highspeed”

W najnowszym wydaniu „Highspeed” (już do kupienia w salonach EMPiK, Ruch, Relay i InMedio) pojawił się artykuł o Joasi Miller. Dzisiaj dla zachęty – fragmenty.

Październik nie był miesiącem przyjaznym motocyklistom. Zimno, wietrznie, a na dodatek codziennie deszcz. Na szczęście sezon startowy był na ukończeniu, a właściwie dla mnie już się skończył. Drobna, aczkolwiek uciążliwa kontuzja ręki pozbawiła mnie możliwości startu w Romanówce. Po kilku dniach deszczy pokazała się jakaś pogoda, więc postanowiłem skontaktować się ponownie z moją niebieską fascynacją.

Wsiadłem do auta, moto na pokład i jadę na łąkę. Tuż obok jest tor motocrossowy, ale po takich deszczach na pewno nie nadaje się do jazdy. Przejeżdżam wolno obok toru – pusto, mokro, same kałuże i błoto. Docieram na łąkę i znów zaczyna siąpić. Cóż, skoro już tu jestem… Ubrałem się, pojeździłem w deszczu jak należy, zmokłem, ale nie zmarzłem.

Wiadomo, szybko po mokrej łące, to dużo frajdy i emocji. Jak już nie nadążałem przecierać gogli, spakowałem motocykl i wracam. Znowu przejeżdżam obok toru i… o dziwo, jedzie jeden samotny szofer. Aż zatrzymałem samochód. Deszcz pada całkiem mocno, błoto bryzga na wszystkie strony, a szalony crosser napędza się na najbliższą, około 15-metrową hopkę, gdzie na lądowaniu stoi olbrzymia kałuża. Leci dobrze, lądowanie, a właściwie wodowanie prawidłowe, otwarty gaz i napęd na następną górkę.

O rany, kto to taki? Po numerach nie mogę poznać, bo całe zabłocone, po sylwetce wydaje mi się, że wiem, ale upewniłem się dopiero, gdy spojrzałem na depo. Tam, na deszczu, przy samochodzie, stał Czesiu Miller i pilnował swojej córki Asi, która w takich fatalnych warunkach jechała regularną dwudziestkę tempem motocrossowym.

Pomyślałem sobie wówczas – jeżeli ktoś ma odnieść sukces w tym sporcie, to musi to być Asia. Bo kto inny, będąc przy zdrowych zmysłach, wybrałby się w taką pogodę na trening?

Asię Miller poznaliśmy wszyscy ładnych kilka lat temu, gdy jako zupełny skrzat pojawiła się na treningach u Mirka Kowalskiego. Mijały tygodnie, miesiące, a Aśka była na każdych zajęciach. Zawsze skupiona, nie oczekiwała żadnej taryfy ulgowej. Oczywiście na początku musieliśmy uważać, aby jej nie przejechać, ale robiła szybkie i widoczne postępy. Mijały kolejne sezony. Asia urosła, ale dalej trenowała z tym samym zapałem i samodyscypliną co na początku. Mimo że jeździła motocyklem 85 ccm, musiałem się mocno napocić, aby nie dać się jej wyprzedzić na treningu…

Źródło: Highspeed, Artur Łukasik  Enduro Obsession Racing www.eoracing.pl

Partnerzy

facebook youtube