Co roku emocjonujemy się najtrudniejszym terenowym rajdem świata. Dakar rozpala wyobraźnię kibiców motorsportu na całym świecie. Śledzimy wyniki naszych zawodników, podziwiamy bohaterów, którzy walczą z pustynią, analizujemy trasę i zachwycamy się dziką przygodą.
Warto pamiętać, że aby ta cała gra mogła co roku toczyć się na bezdrożach Ameryki Południowej, sztab ludzi musi zadbać o to, by cały sprzęt znalazł się na starcie imprezy. Przedstawiamy wam kulisy tego gigantycznego przedsięwzięcia logistycznego na przykładzie motocykli Orlen Teamu.
Zespół wysyła na Dakar dwóch motocyklistów – Kubę Piątka i Adama Tomiczka. Do tego partnerski, polski team Duust, będzie się opiekował kolejnymi ośmioma zawodnikami. Duust to uznana marka w świecie motorsportu – stowarzyszona z fabrycznym KTM, zapewnia wsparcie logistyczne czołowym zawodnikom. W sumie pod polskimi namiotami będzie więc biwakować dziesięciu motocyklistów. Za transport ich sprzętu do Argentyny odpowiada menedżer Orlen Teamu, Filip Dąbrowski.
„Wysyłka sprzętu na Dakar to ogromne logistyczne przedsięwzięcie. Sprzęt z Europy, czyli ok 90% całej rajdowej infrastruktury, płynie z francuskiego portu Le Havre. Wszyscy zjeżdżają tam wyznaczonego dnia i w ciągu 48 godzin muszą załadować zabawki na potężny kontenerowiec. Organizująca Dakar firma ASO ma wieloletnie doświadczenie, wszystko jest perfekcyjnie zorganizowane i każdy dostaje godzinę wjazdu na pokład, ale to nadal wielkie wyzwanie. Załadunek sprzętu odbywa się w drugiej połowie listopada. Dla nas to oznacza, że wszystko musimy mieć przygotowane do rajdu na 100% już w połowie tego miesiąca! Często żartujemy, że my zaczynamy Dakar w listopadzie (śmiech)” – wyjaśnia Dąbrowski.
W tym roku Polacy wysłali do Argentyny 53 tony sprzętu! Najwięcej ważą oczywiście pojazdy – motocykle, ciężarówka serwisowa 6×6, bus i auto serwisowe 4×4, trzy kampery, oraz samochód prasowy. Do tego dochodzą narzędzia, ponad 200 litrów oleju, 250 opon i mousse’ów, części zamienne i materiały eksploatacyjne.
„Kontenerowiec płynie do Argentyny dokładnie miesiąc. My dolatujemy tam jeszcze w święta, odbieramy sprzęt i musimy przetransportować go do Asuncion. Zatem jeszcze przed rajdem zrobimy 1200 km na rozgrzewkę! Ale to jest Dakar i nie da się przewidzieć wszystkiego. Na szczęście Orlen Team i Dust biwakują razem z najlepszymi na świecie. Jesteśmy stowarzyszeni z KTM, a oni mają ze sobą tak naprawdę cały supermarket z częściami. Znamy się dobrze, bo współpracujemy od lat, dlatego w razie kłopotów możemy skorzystać z pomocy topowych ekip” – dodaje Filip Dąbrowski.
Warto dodać, że już w porcie w Le Havre sprzęt przechodzi wstępny odbiór techniczny. Motocykle są oklejane, silniki znakowane, instalowane są też przyłącza do nawigacji. To bardzo ułatwia sprawę i odejmuje sporo obowiązków w Ameryce Południowej.
źródło: www.redbull.com/pl/