Sample Image
Listopad na Extreme Sports Channel
5 listopada 2008
Sample Image
Husqvarna SMQ450 motocykl koncepcyjny
6 listopada 2008
Pokaż wszystkie

Nauka jazdy na jednym kole SM

Sample Image
Sample Image Motocykle supermoto dla wielu z nas oprócz spełniania funkcji pojazdu użytkowego dostarczają emocji, atrakcji i przede wszystkim adrenaliny. Dla jednych sam pojazd jest wyznacznikiem prestiżu (wystarczy mieć jak najdroższy, jak najnowszy, etc.), dla innych – tych bliższych nam – prestiżem są umiejętności obchodzenia się z własną maszyną.

Sample Image I znowu występuje tu podział: część spełnia się w jeździe torowej, schodzeniu na kolano czy też na podeszwę, tarciu o asfalt jak największą płaszczyzną motocykla przy pokonywaniu zakrętu, inni latają po mieście od pubu do pubu, lub odnajdują się w łykaniu fur w korku, a reszta… Właśnie z tą resztą czuję się bliżej związany.A więc guma – sztuka panowania nad pojazdem wytrąconym z klasycznej jednopłaszczyznowej równowagi, a wtrącenie go w równowagę bardziej skomplikowaną, dwupłaszczyznową, gdzie oprócz fikołka na prawo lub lewo możemy zaliczyć drapanie pleców, bądź też masaż zębów własną kierownicą. W pełni kontrolowana, długa i nieograniczona zakrętami guma jest chyba najbardziej prestiżową umiejętnością, którą można się popisać przed postronnymi obserwatorami oczywiście tylko i wyłącznie na zamkniętym i odpowiednio zabezpieczonym placu(:p).

Większość polskich motocyklistów męczy się na co dzień na motocyklach sportowych, o dużych mocach, sporej masie i niezbyt wygodnej pozycji jeźdźca – one niejako są synonimem gumowania. Na jeździe tymi motocyklami skupiać się zbytnio nie będę.

Mamy swój motocykl supermoto, jesteśmy zdecydowani polatać na gumie.

Od czego zacząć?? Jak się nauczyć tej zdawałoby się karkołomnej, ale jakże potrzebnej nam czynności?? Oto kilka rad, dzięki którym (mam nadzieje) da się oszczędzić kilku siniaków, złamanego lusterka i wycieku oleju z pękniętego dekla.

Sample Image Nie spieszmy się, na opanowanie jazdy na tylnym kole musimy przeznaczyć przynajmniej dwa sezony (są i zdolniejsi, ale oni nie czytają w necie o gumowaniu). By pewnie poruszać się na swoim motocyklu stykającym się z podłożem tylko w jednym miejscu musimy mieć czas, czas na trening. Od czego zacząć??
Najważniejsza jest miejscówka, czyli placyk na którym możemy bezprzypałowo hasać do woli swoim sprzętem nie przeszkadzając okolicznym mieszkańcom, nie zwabiając stróżów prawa, ani postronnych gapiów. Placyk najlepiej asfaltowy, o dobrej przyczepności i bez przeszkód terenowych w postaci latarń i kubłów na śmieci. Gdy już znajdziemy takie bezpieczne miejsce możemy zacząć naukę.

Zaczynamy od wybadania swojego sprzętu, czyli sprawdzenia z którego biegu nasz supermociak najlepiej – czyli równo acz bez wysiłku – idzie na kapcia. Musimy pamiętać, że jeżeli usiądziemy na motongu blisko kierownicy, trudniej będzie mu się podnieść na koło, jeżeli usiądziemy bardziej na tyle kanapy, ewidentnie pomożemy wytrącić motocykl z przewidzianej przez producenta dwukołowej równowagi.

Druga podstawowa rzecz to trzymanie prawej nogi na tylnym hamulcu. W razie stresu czy po prostu poczucia przegięcia pały należy cisnąć hamulec i usztywniać ręce czekając na mocne przyziemienie przedniego koła, lepsze to niż drapanie pleców.

Motocykle legitymujące się mocą w okolicach 40 koni będą chciały współpracować tylko na jedynce (mowa jest tutaj o przełożeniach fabrycznych zębatki zdawczej i zbiorczej), mocniejsze sprzęty ponad 50 konne będą szły z dwójki (lub nawet z trójki). Dlaczego warto z mocniejszymi walczyć od razu na dwójce?? Dwójka nie jest tak narowista jak jedynka, większe ruchy przepustnicą niż na jedynce owocować będą takimi samymi jak na pierwszym biegu zamianami w wertykalnej pozycji motocykla. Krótko mówiąc – trudniej wam będzie zaliczyć plecy przez zbyt gwałtowne dodanie gazu, trudniej będzie wybić zęby przez gwałtowne jego zamknięcie. Na drugim biegu będą jednakże rozwijane większe prędkości, więc i placyk do nauki powinien być bardziej rozległy, bo odległości pokonywane na drugim biegu będą dłuższe od tych uzyskiwanych na jedynce.

Na początku stawiać na koło będziemy z gazu. Strzał ze sprzęgła jest bardziej nieprzewidywalny i trudniejszy do opanowania w pierwszym etapie nauki, dlatego w ogóle nie będę się nim zajmował. Z gazu czyli – jazda z odpowiednią do biegu i do mocy sprzętu prędkością (nie ma internetowej recepty na prędkość – trzeba ją poczuć), gwałtowne zamknięcie przepustnicy i jeszcze gwałtowniejsze otwarcie jej do końca (jeżeli sprzęt jest słabowity) lub tylko w części – jeżeli mocy nam nie brakuje (% otwarcia manetki też trzeba wyczuć).

Gdy już pierwsze koty będą za płotami, czyli koło przednie skakać nam będzie na zawołanie (skakać – ponieważ o ile chęć nauczenia się jazdy na kole będzie powodowała otwieranie przepustnicy, o tyle rozsądek zdrowy będzie nam tę przepustnicę zamykał niemalże w tej samej chwili gdy tylko koło oderwie się od podłoża) będziemy się musieli nauczyć łagodnego przymykania gazu. Owocować to będzie tym, że motocykl nie opadnie od razu na dwa kółka, a z uniesionym przodem poleci jeszcze kawałek dając nam poczucie przejechania 100 metrów i pragnienie pojawienia się kolegi z cyfrówką (o tym za chwilę bo to ogólnie wcale nie jest głupi pomysł, tylko na tym etapie jeszcze przedwczesny).

Gdy zacznie nam się udawać przejechanie paru metrów kolejnym etapem będzie nauczenie się na bieżąco wprowadzania korekt kursu, czyli płynne operowanie gazem (uchylanie lekko przepustnicy gdy chcemy podnieść trochę koło i przymykanie jej gdy czujemy, że drapanie pleców już jest blisko). Seria przymknięć i otwarć gazu spowoduje, że wreszcie przejedziecie drugi bieg do końca słysząc najpierw tryumfalne „DA,DA,DA,DA”, a potem smutno opadając na „dwie łapy”.

Główna zasada latania na gumie jest taka – im wyżej podniesiesz, tym dalej zajedziesz i tu przydaje się wyżej wspomniany kolega z cyfrówką. Ty latasz, on cię kręci. Złazisz z moto i oglądasz. Tobie wydaje się, że było blisko, że już prawie byś leżał jak tam obok tego krzaka leciałeś, przecież tam było najwyżej, a tu ZONK jak u Zygmunta Chajzera w telewizji – guma na wysokość ośki, no może całego 17-calowego koła. Uzbrojony w taką wiedzę możesz działać. W zależności od wyważenia twojego motocykla, twojej pozycji za kierownicą itd. żeby lecieć satysfakcjonującą ilość plmów (polskich metrów) należy podnieść moto na wysokość około dwóch kół. Wszystko należy wyczuć. Nie można przesadzić bo znajdziemy się w punkcie nieważkości i tylko szybkie naciśnięcie tylnego hamulca będzie mogło nas uratować.

Przy nauce jazdy na gumie (rozróżniam dwa terminy – skoki, szarpanie na gumę i jazda – ten drugi etap wyczucia) przydaje się znalezienie jakiegoś punktu odniesienia, czyli elementu wyposażenia motocykla, który będzie zasłaniać nam widoczność. Jeżeli na przykład uznamy że przewód hamulcowy jest naszym punktem odniesienia i zacznie on przysłaniać horyzont znaczy to, że osiągnęliśmy nasz maksymalny pułap i powinniśmy oscylować gazem tak, aby nasz kawałek motocykla (przewód hamulcowy) został w tym samym punkcie (ci co umieją posługiwać się sekstansem będą mieli o wiele łatwiej :p).

Dwója pokonana, łapiemy docinkę po 200, 250 metrach, a chciałoby się dalej jechać?? Co teraz??

Trzeba  się zabrać za zmianę biegów. Jedziemy na naszej dwójce, dochodzimy do wysokich, trochę niższych od czerwonego pola obrotów, odpuszczamy delikatnie gaz nie zamykając go jednakże do końca, zupełnie zostawiamy w spokoju dźwignię sprzęgła (ona przy sportowej zmianie biegów nie jest wcale potrzebna, a na gumie to jaka, jak nie sportowa zmiana biegu wchodzi w grę!!?!!!) i dusimy dźwignię zmiany biegów mocno i zdecydowanie do góry. Bieg wskakuje gaz odkręcamy dostosowując go do nowych warunków i cieszymy się niższymi obrotami silnika oraz coraz większym dystansem pokonanym na jednym kole. W razie potrzeby czynność powtarzamy. Trzeba uważać przy zmianie biegu z 1 na 2 ponieważ dźwignia musi pokonać trochę większy skok ze względu na czający się między nimi luz, dlatego należy zdecydowanie zapiąć drugi bieg.

A co z pokonywaniem zakrętów na kapciu?? Po wyczuciu motocykla to już naprawdę nic trudnego. Wystarczy skręcić kierownicę w przeciwną stronę niż prowadzi nas droga, wychylić ciało w przeciwną stronę niż ta w którą skręciliśmy kierownicę (czyli w tę stronę w którą chcemy jechać) i zauważymy, że pojazd –SKRĘCA!!!! Tutaj rada – do nauki jazdy na wprost można sobie zredukować ciśnienie w tylnej oponie, ale gdy chcemy skręcać na gumie, to im większe ciśnienie, tym lepsza manewrowość, czyli pompujemy gumę tak jak do jazdy z pasażerem.

źródła: www.supermoto.pl 

Partnerzy

facebook youtube