Rajd Dakar ruszy za niewiele ponad miesiąc
21 listopada 2019
EMXoN 2020 na Sardynii
25 listopada 2019
Pokaż wszystkie

Polskie rajdy Enduro w latach osiemdziesiątych

Lata osiemdziesiąte dwudziestego wieku to w Polsce czas potężnego kryzysu społeczno-gospodarczego, reglamentacji oraz marazmu. Dotyczyło to także sportów motorowych. Automobilizm ledwie dyszał, a rajdowcy i ściganci z nostalgią wspominali czasy prosperity w latach siedemdziesiątych. Podobnie było w dyscyplinach motocyklowych, gdzie z powodu braku środków finansowych, konkurencyjnego sprzętu oraz kontaktów ze światową, czy europejską czołówką nasi trialowcy, motocrossowcy i wyścigowcy nie odnotowywali znaczących sukcesów, a i na krajowym podwórku też nie było zbyt wesoło…


Jedyną dyscypliną motocyklizmu, która w latach osiemdziesiątych przynosiła wymierne sukcesy polskiemu sportowi motorowemu były rajdy Enduro. Dzięki uporowi trenera kadry narodowej Mirosława Malca, który zaparł się aby Polacy liczyli się w gronie światowym w tej dyscyplinie, chęci pomocy ze strony Polskiego Związku Motorowego oraz zapału i oddania zawodników polscy Endurowcy byli zawodnikami odnoszącymi w tamtych niełatwych czasach wymierne sukcesy w tej niełatwej dyscyplinie sportów motocyklowych.


Choć początek lat osiemdziesiątych zaczął się dla GKSM PZMot zimnym prysznicem, to dość szybko wybrnięto z patowej sytuacji. Jesienią 1980 roku Minister Finansów ” położył łapę ” na koncie dewizowym Polskiego Związku Motorowego. Federacja dzięki rozwiniętej działalności gospodarczej sporo na siebie zarabiała, także w walutach wymienialnych. A na te władze PRL były nadzwyczaj łase. Sytuacja wyglądała więc tak, że waluta z drugiego obszaru płatniczego, będąca wypracowanym dobrem PZMot była w sekwestrze banku centralnego. Na wszelkie wydatki dewizowe związek musiał się zwracać do Ministerstwa Finansów o specjalne pozwolenie. W tej sytuacji marzenia o dobrych (czyli produkcji zachodnioeuropejskiej) motocyklach dla polskich zawodników spod znaku Enduro można było włożyć między motocyklowe bajki…

Na całe szczęście Polski Związek Motorowy mógł do woli wydawać na sprzęt do sportu w rublach transferowych. To paradoksalnie uzdrowiło sytuację. Dzięki operatywności dyrektora Ośrodka Technicznego Zaopatrzenia PZMot Zdzisława Ochmańskiego zawarto pięcioletni – z możliwością przedłużenia o kolejną pięciolatkę – kontrakt z firmą Jawa. Strona czechosłowacka zobowiązała się dostarczać motocykle dla PZM, wyposażyć w motocykl i serwis polskiego zawodnika na serial Mistrzostw Europy w rajdach Enduro oraz dostarczyć dla polskiej kadry dwa do czterech motocykli na Sześciodniówkę Motocyklową.
Również zakłady Simson z Niemieckiej Republiki Demokratycznej przedłużyły kontrakt z PZMotem na temat dostarczania dla polskiej kadry małolitrażowych motocykli wraz z serwisem na ME i Six Days. Ponadto od jesieni 1982 roku Polski Związek Motorowy stał się poważnym odbiorcą (płacąc za towar rublami transferowymi!) dużych partii motorowerów Simson S51 Enduro.

W tamtych czasach zarówno Simson jak i Jawa były uznanymi markami światku rajdów Enduro, wielokrotnie zdobywając laury w serialu Mistrzostw Europy ( indywidualnych Mistrzostw Świata w tej dyscyplinie wówczas nie rozgrywano) oraz na Sześciodniówkach Motocyklowych. Do tego dochodziły sukcesy w Pucharze Pokoju i Przyjazni, który w rajdach Enduro stał wówczas na dość wysokim poziomie.

W dekadzie lat osiemdziesiątych polscy specjaliści od rajdów Enduro dość regularnie odnosili sukcesy. Oczywiście nie przyszło to sobie, ot tak lekko z górki i spacerkiem, lecz wymagało tytanicznej pracy Mirosława Malca z zawodnikami oraz zawodników z trenerem Malcem. Kadra była stale w rozjazdach, na zawodach Enduro, motocrossach, zgrupowaniach, Sześciodniówkach. W wyniku tego układu trener Mirosław Malec lepiej znał swoich ludzi niż oni sami siebie. Wiedział kiedy poskromić zapędy ” Szalonego Ganca „, jak zdopingować luzaka Zbigniewa Przybyłę, wiedział jak wpłynąć na znakomitą jazdę nieodłącznego duetu Zbigniew Kłujszo – Stanisław Olszewski, podejść do ambicji Krzysztofa Serwina, czy Zbigniewa Banasika. Stary lis, który o rajdach Enduro i ich tajnikach wiedział wszystko.

I były sukcesy! Na podium indywidualnych Mistrzostw Europy stawali: Stanisław Olszewski, Zbigniew Przybyła, Ryszard Augustyn, Piotr Kasperek. W ścisłej szpicy byli: Zbigniew Kłujszo, Krzysztof Serwin, Zbigniew Banasik, Ryszard Augustyn. Polacy byli też poważani na Sześciodniówkach Motocyklowych, a polski zespół World Trophy ( nie licząc niepowodzeń z lat 1988-1989 ) zawsze był w pierwszej dziesiątce tej kategorii Six Days, i to zazwyczaj u góry tabeli. Największym sukcesem w latach osiemdziesiątych było zdobycie przez Polaków drugiego miejsca w najważniejszej kategorii International Six Days Enduro, czyli World Trophy w 59 edycji imprezy rozegranej w holenderskim Assen w roku 1984. Drugie miejsce w kategorii World Trophy Sześciodniówki Motocyklowej równa się Drużynowemu Wicemistrzostwu Świata w rajdach Enduro.

Wspomniałem wcześniej o imporcie przez Polski Związek Motorowy dużych ilości motorowerów Simson S51 Enduro. Te małe motocykle ( tak mówiono o nich nie bez przyczyny ) bez wątpienia przyczyniły się do ożywienia – istniejącej wcześniej tylko na papierze lub szczątkowo – klasy 50 w Mistrzostwach Polski w rajdach Enduro. Bywało, że w tej klasie startowała blisko setka zawodników! To z grona ówczesnych ” Simsoniarzy ” wyrosło wielu młodzieńców, którzy potem trafili do kadry narodowej Enduro. Od Simsonów zaczynali swe kariery między innymi: Sebastian Krywult, Wojciech Rencz, Wiktor Iwański, Maciej Wróbel, Mariusz Czachor, Marek Dąbrowski i wielu innych.

W drugiej połowie lat osiemdziesiątych wybuchła tak zwana ” Simsongate „. W myśl nowo wprowadzonego Prawa o Ruchu Drogowym Simsony S51 były motocyklami, gdyż rozwijały prędkość maksymalną 60 km/h, zamiast dopuszczalnych pięćdziesięciu. Spowodowało to zakończenie importu tych jednośladów przez CHZ PEZETEL. W gronie PZMotu z niepokojem obserwowano rozwój sytuacji. Na szczęście ówczesne Ministerstwo Komunikacji zezwoliło na import przez Polski Związek Motorowy Simsonów S51 Enduro, uznając że są to pojazdy przeznaczone do sportu oraz do politechnizacji młodzieży. Przy okazji zwolniono Simsony S51 Enduro z obowiązku homologacji.

Ciekawostką lat osiemdziesiątych był swoisty spór wywołany przez działaczy, a podsycany przez niektórych dziennikarzy pomiędzy środowiskami motocrossu i rajdów Enduro. Kuriozalnie, chodziło o wyższość rajdów Enduro nad motocrossem i na odwrót. Tyle, że tu i tam startowali praktycznie ci sami ludzie. Mimo to dochodziło do przeróżnych niesnasek, ostracyzmów, niechęci oraz nieufności. Cała sprawa umarła śmiercią naturalną w pierwszej połowie lat dziewięćdziesiątych, już w innej rzeczywistości społeczno-ekonomicznej.

Ostatnim sukcesem osiągniętym przez polskich zawodników spod znaku rajdów Enduro w latach osiemdziesiątych było zdobycie przez Ryszarda Gancewskiego w roku 1989 Pucharu Pokoju i Przyjazni w klasie 125. Był to sukces też innego wymiaru, bo historycznego. Od stycznia 1990 roku kraje socjalistyczne przechodziły do kategorii pojęć historycznych, a ów Puchar stracił rację bytu.

W latach osiemdziesiątych polscy motocykliści mimo niekoniecznie konkurencyjnego sprzętu, wielu trudności natury obiektywnej oraz zwykłych przeciwności losu byli jednak liczącymi się zawodnikami na międzynarodowej arenie rajdów Enduro, a nazwiska Stanisława Olszewskiego, Zbigniewa Kłujszo, Ryszarda Gancewskiego, Zbigniewa Przybyły były wymieniane w fachowej prasie na równi ze Stefano Passerim, Rolfem Hublerem, czy Gian Marco Rossim. I wcale nie było to wówczas kurtuazyjne cukrowanie. Po prostu ich ceniono.

autor: Jarosław Ozdoba

Partnerzy

facebook youtube