Więcej zdjęć w galerii.
Jeśli chodzi o sprzęt, to nie ma wątpliwości, że jest niezawodny, ergonomiczny i pojedzie niemal w każdym terenie, nawet głębokim błocie przy deszczowej pogodzie. Jednak największe słowa uznania należą się przybyłym na miejsce testerom. Mimo niskiej temperatury i sporej ilości błota, nie zrazili się i dzielnie pokonywali kolejne grząskie odcinki toru. Niektórzy zaliczali upadki i z trudem odklejali motocykle od błota, by z powrotem postawić je do pionu.
W międzyczasie dwóch zawodników klubu TNT Łomianki, którzy regularnie ścigają się na motocyklach tej marki, dało pokaz jazdy. Oskar Wrzesiński oraz Wojtek Grodzki imponowali szybką jazdą i efektownymi skokami.
W tym miejscu warto wspomnieć, że organizatorzy zaprosili także Mariusza Głodnego, bodajże jedynego Polaka, który profesjonalnie uczestniczy w tzw. hill climbing, czyli podjazdach pod strome wzniesienia. Mariusz zaprezentował nam swoje motocykle, opowiedział kilka bardzo ciekawych historii na temat udziału w zawodach i przeróbkach motocykli. Na koniec dał kilka pokazowych przejazdów. Z pewnością największy respekt budził jego przerobiony motocykl o mocy 190 KM, wyposażony w tylną oponę z wielkimi kolcami (śrubami).
Motocykle przygotowane przez japońskiego producenta na 2010 r. posiadają szereg technicznych usprawnień, o których pisaliśmy już wcześniej. W punktu widzenia zawodnika mają one znaczenie. Z punktu widzenia amatora, nawet tego, który wykorzystuje motocykle do wyścigów, znaczenie mają przede wszystkim niezawodność, prostota obsługi (w tym serwisu) oraz ergonomia (wygoda w prowadzeniu). To oczywiście jest domeną japońskich konstruktorów z Kawasaki na czele.
Trochę należy ubolewać, że organizatorzy na pokaz wybrali bardzo kapryśną porę roku. Zimno, wilgoć i błoto nie sprzyjało optymalnej frekwencji wśród widzów oraz widowiskowej jeździe. Gdyby testy odbyły się w ciepły i suchy dzień, to efekt marketingowy byłby zapewne o wiele lepszy. Niemniej jednak organizatorom należą się podziękowania na wytrwałość (też bardzo zmarzli) oraz za udostępnienie pojazdów. W zasadzie każdy mógł się najeździć, ile chciał. Niektórzy byli na tyle zmęczeni, że musieli robić sobie dłuższe przerwy, zanim mogli kontynuować jazdę na innym sprzęcie. Dni testowe to bardzo fajna inicjatywa producentów i importerów motocykli. Oby w offroadzie było ich coraz więcej.
Tekst i zdjęcia: Luigi Saladini, MotoX.com.pl