Nawet u nas w Zielonej nie mamy takiego miasteczka. Zrobiliśmy z Bagażnikiem delikatny trening. Zaraz obok nas trenował Łukasz i świetnie sobie radził. Na swoim quadzie robił ładne tricki i pewnie lądował. Po treningu pojechaliśmy do hotelu odpocząć i poimprezować trochę. W niedziele rano pojechaliśmy zwiedzić Jasną Górę i pomodlić się za zdrowie swoje i bliskich. Koło południa wróciliśmy do parku, zrobiliśmy trening i czekaliśmy na rozpoczęcie imprezy. Cały czas martwiliśmy się o pogodę, bo co chwilę padał deszcz.
No i zaczęło się. Wyjechaliśmy i daliśmy czadu. Łukasz trochę za mocno, bo przeleciał lądowanie i pechowo wylądował na płaskim no i złamał rękę w jedenastu miejscach. W tej chwili leży w szpitalu i czeka na operację. Dla niego – organizatora też wielki szacun, bo zrobił kawał wielkiej roboty i na prawdę można się od niego uczyć. Przy takiej oprawie fajnie mi się latało, zrobiłem kilka flipów, wygrałem konkurs na najlepszy trick i do domu wróciłem znowu cały, zdrowy i zadowolony.
Źródło:www.działofmx.pl.