Sample Image
Suzuki RMX 450 Z- nowe enduro na 2010 rok
6 grudnia 2009
night_of_the_jumps_brazylia
Libor Podmol stracił tytuł- FMX
7 grudnia 2009
Pokaż wszystkie

Szczęść Boże na motorze

Marian Augustyn

Marian AugustynTymi słowami rozpoczyna organizowane przez siebie imprezy ks. Marian Augustyn z Morynia (Zachodniopomorskie), który otrzymał właśnie wyróżnienie Starosty Gryfińskiego w kategorii „Promotor Sportu”. Ks. Marian, oprócz posługi duszpasterskiej, zajmuje się także promowaniem motocrossu i enduro oraz organizowaniem imprez crossowych w swoim rejonie.

Anna Choroszewicz: Co było pierwsze – powołanie do kapłaństwa czy fascynacja  motocyklami?

Ks. Marian Augustyn: Patrząc z perspektywy czasu, to chyba jedno i drugie rodziło się w tym samym czasie, ponieważ  bardzo wcześnie zostałem ministrantem (miałem 5 i pół roku) i jednocześnie najmłodszym kibicem mojego najstarszego brata, Ryszarda, który był już wtedy zawodnikiem reprezentacji Polski w rajdach motocyklowych enduro.

 Dlaczego akurat motocross? Skąd u księdza tak nietypowe hobby?

To właśnie „wina” brata, ponieważ jako zawodnik rajdowy jednocześnie startował w motocrossie. Tak więc od małego byłem przesiąknięty motocyklowym bakcylem.

ACh: Jak godzi ksiądz pracę duszpasterską z jazdą na motocyklach? Czy  parafianie nie patrzą na to hobby krzywym okiem?

Do tej pory jakoś udaje mi się wszystko pogodzić, ale chyba dlatego, że po prostu nie przesadzam z jazdą. Zasada jest prosta: nie mam czasu, to nie jeżdżę, a bywa i tak, że czasem przez kilka tygodni motocykl stoi w garażu. Tak więc motocykl jest na 2. miejscu. Natomiast myślę, że parafianie z dużą życzliwością patrzą na to hobby, co widać po imprezach crossowych, które wspólnie organizujemy. Zresztą, kiedy przywiozłem od brata motocykl, to poinformowałem o tym wszystkich w kościele i poprosiłem, żeby nie rzucali kamieniami w stronę „czegoś takiego kolorowego”, co będzie jeździło po drogach i bezdrożach oraz robiło hałas, bo będzie to ich ksiądz (śmiech).

Jak do tej pasji odnosi się ksiądz biskup?

Ze zrozumieniem i ojcowską prośbą, abym zawsze miał na uwadze troskę o zdrowie, co zresztą staram się czynić.

A ksiądz proboszcz?

Również jest przychylny mojej pasji i wspiera mnie, jeśli zachodzi taka potrzeba, szczególnie, gdy jako organizator imprez crossowych nie zawsze mogę wypełnić wszystkie swoje obowiązki. Zresztą staram się, aby organizowane imprezy miały również duszpasterski charakter.

Jak pogodzić chrześcijański szacunek dla życia z zagrożeniami, jakie niesie ze sobą jazda na motocyklach?

Odpowiedź może jest banalna, ale pewnie czasem trudna w realizacji. Myślę, że po prostu trzeba zachować rozwagę i umiar oraz nie przeceniać swoich możliwości. Niestety, czasem brawura lub brak doświadczenia mogą doprowadzić do wypadku.

Wsiadając na motor, zmienia się ksiądz w zupełnie innego człowieka. Patrząc z boku, widać lekkomyślnego, skłonnego do nadmiernego ryzyka młodego człowieka, w którego jakby „szatan” wstępował. Jak to się dzieje?

Ja tego tak nie odczuwam. Nadal jestem ks. Marianem Augustynem, a że wyglądam wtedy trochę ekscentrycznie jak na księdza, to już na to nic nie poradzę (śmiech). Taki jest strój motocrossowca.

Na co dzień jest ksiądz wyjątkowo skromnym człowiekiem, pochłoniętym szeroko pojętą pracą duszpasterską, a kiedy wsiada ksiądz na motor sprawia wrażenie, jakby chciał zwrócić na siebie uwagę. Jak to właściwie jest?

Wcale tego tak nie traktuję. Owszem, lubię odgłos pracy silnika mojej hondy (śmiech), ale staram się pamiętać o słowach św. Pawła Apostoła: „Stałem się wszystkim dla wszystkich, aby pozyskać przynajmniej niektórych”. Po prostu okazało się, że motocykl stał się wspaniałym sposobem na integrację wiernych i okazją do wspólnego spędzania czasu z nimi oraz ich rodzinami.

Jednak motocross to nie tylko rekreacja, to także różnego rodzaju zawody i imprezy sportowe. Jakie sukcesy ma ksiądz na swoim koncie?

Nie traktuję swojego hobby jako rywalizacji, dlatego nie posiadam żadnych sportowych sukcesów. Dla mnie osiągnięciem było ukończenie Mistrzostw Polski w cross-country oraz motocrossu w serii zawodów o Puchar Bałtyku. Być może jeszcze podniosę sobie poprzeczkę, ale wszystko będzie zależało przede wszystkim od obowiązków związanych z posługą duszpasterską oraz możliwościami treningowymi. A tu niestety potrzeba wiele pracy i samozaparcia. Poza tym bardzo lubię biegać, dlatego chciałbym przygotować się do startu w maratonie.

Z ks. Marianem Augustynem rozmawiała Anna Choroszewicz

Partnerzy

facebook youtube