Łukasz Łaskawiec relacjonuje na swoim blogu Rajd Sardynii 2012: „Dzisiejszy etap również został skrócony z powodu pożarów. Odcinek, który został do przejechania mierzył sobie 130km. Po 20km mieliśmy zorganizowany serwis i 15 min do dyspozycji. Do tego czasu wszystko szło dobrze. Później nie było juz tak dobrze.
Po pokonaniu kolejnych 30km trasy straciłem przednie hamulce. Zdałem sobie z tego sprawę w najmniej odpowiednim momencie, tzn. przy dojeździe do zakrętu. Chciałem do hamować przed manewrem a tu nie było jak. Pozostało mi tylko zrzucanie biegów i wyhamowywanie tyłem. Był moment, że myślałem, że się uda i jakoś pokonam ten zakręt, ale zabrakło dosłownie kilka centymetrów.
Niestety wpadłem z quadem do niewielkiego rowu. Uderzyłem w skarpę. Na szczęście nic poważnego mi się nie stało. Klamka od sprzęgła przygniotła mi palce i lekko obiłem sobie plecy. Wydostałem się stamtąd bez większego problemu i pojechałem dalej. Z tego wszystkiego trochę pobłądziłem i musiałem sie wracać. Dalej musiałem pamiętać o braku przednich hamulców.
W czasie, gdy próbowałem odnaleźć się na trasie wyprzedziło mnie dwóch zawodników. Musiałem odrabiać straty i jednocześnie, ze względu na usterkę, jechać ostrożniej, aby w całości zameldować się na mecie dzisiejszego odcinka. Pomimo przeszkód dojechałem, jako pierwszy.
Jutro mamy ostatni dzień rajdu i musze odrobić 20 sekund, które tracę do Rafała Sonika. Na razie zajmuje drugie miejsce. Plan na jutro to jechać spokojnie i bez błędów nawigacyjnych”.
Źródło: www.blog.lukaszlaskawiec.com