Po sześciu dniach rywalizacji w rajdzie Dakar zawodnicyzasłużyli na dzień odpoczynku. W piątkowy wieczór biwak zlokalizowany w argentyńskim mieście Salta położonym prawie 4000 metrów n.p.m. wyglądał spokojnie. Po raz pierwszy serwisy nie musiały śpieszyć się by przygotować maszyny do kolejnego dnia walki.Sytuacja zmieniła się w sobotni poranek. Rest Day to nie tylko czas na regenerację dla zmęczonych zawodników, ale również odbudowę nadszarpniętych trudem rywalizacji maszyn.
Zawodnikom pierwsze sześć dni dało mocno w kość. Organizator zapowiadał, że poziom trudności rajdu w tym roku wzrośnie i się nie mylił. Najbardziej zmęczenie odczuwają motocykliści, którzy pokonali już 4136 kilometrów (OS 2192). Wśród nich jest jedyny reprezentant Polski – Kuba Przygoński, który plasuje się na wysokim siódmym miejscu w klasyfikacji generalnej.
– Noc spędziłem w hotelu, w końcu mogłem zregenerować zmęczony organizm. To właśnie komfortowy sen był najważniejszy, jego najbardziej brakuje mi podczas zawodów. Codziennie wstajemy wściekle rano, a odcinki są długie i wyczerpujące. Teraz czeka mnie masaż i przez cały dzień zamierzam odpoczywać. W tym czasie mój motocykl przejdzie gruntowny serwis. Zostaną wymienione wszystkie elementy poza silnikiem. Pozostawiamy jednostkę napędową, bo w przeciwnym razie otrzymałbym 15 minut kary. Sprawdziliśmy kompresję i wszystko jest w porządku – opowiada Kuba Przygoński.
Do końca rajdu jeszcze siedem etapów. Jutro na zawodników czeka ponownie długa i niezwykle zróżnicowana trasa w kształcie pętli wokół Salty. OS ma 500 kilometrów. Rozpoczyna się kamienistym podłożem, później rajdowcy wjadą na bardzo szybką część, która przeistoczy się w techniczną partię. Wszystko to rozegra się na wysokości 3500 m n.p.m. Rywalizacja kończy się na rozległym solnym płaskowyżu.
Źródło: Informacja prasowa